Adwokatura musi być skuteczniejsza

9 godzin temu

Już w piątek, 27 czerwca, zaczyna się Krajowy Zjazd Adwokatury, który wybierze nowego prezesa NRA. Pan jest jednym z kandydatów. Dlaczego postanowił pan stanąć w szranki?

Dlatego iż adwokatura jest mi droga. Mój ojciec był adwokatem 40 ponad lat i uważam, iż są możliwości, żeby tę organizację troszkę wzmocnić. Przede wszystkim rozwinąć nowe rozwiązania i doprowadzić do zmian ustawowych, które będą dla samorządu adwokackiego korzystne. Do poprawy są też choćby kwestie związane z marką adwokatury. To są najważniejsze zadania, które od ponad 20 lat nie były realizowane tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Świadczy o tym choćby fakt, iż np. na zgromadzenie izby katowickiej, która zrzesza 1600 adwokatów, przychodzi 400–500 osób. Więc zainteresowanie sprawami samorządu wśród jego członków jest bardzo małe.

I jakie są pana główne postulaty?

Należy wprowadzić system pomocowy dla adwokatów, którzy się znaleźli w trudnej sytuacji. Ja sam w przeszłości uległem ciężkiemu wypadkowi samochodowemu, miałem uszkodzony kręgosłup i nie mogłem liczyć na żadną pomoc ze strony adwokatury – mimo iż się o nią zwracałem. Nie ma tu rozwiązań systemowych, które by to regulowały w jakikolwiek sposób. Inna kwestia, na którą chcę zwrócić uwagę – np. prokuratorzy i sędziowie mają immunitety. Dlaczego adwokaci nie mają takiego immunitetu? Czasami się zdarza, iż adwokat, prowadząc sprawę swojego klienta, „pada ofiarą” pewnych gremiów niezadowolonych z tego, iż obrona jest przeprowadzona w taki, a nie inny sposób. Gdyby taki immunitet był, sąd dyscyplinarny rozstrzygałby, czy należy go uchylić i czy w związku z tym może być przeciwko adwokatowi wprowadzone postępowanie np. karne. Tego niestety nie ma i tu widzę też słabość tego systemu, jeżeli chodzi o ochronę jednostki, jaką jest adwokat.

Mówił pan o konieczności zmian ustawowych. Jakie konkretnie przepisy trzeba by przeforsować, żeby tę sytuację adwokatów poprawić?

Chodzi np. o art. 4 prawa o adwokaturze, który powinien zawierać definicję świadczenia pomocy prawnej. Dziś są kancelarie, powiedzmy nieprofesjonalne, nieposiadające uprawnień adwokackich czy radcowskich, które zabierają sprawy z rynku i prowadzą je w sposób dosyć, powiedziałbym, „pokątny”. A przecież jak potrzebujemy leczenia, to idziemy do lekarza, nie znachora. I tak samo, o ile ktoś ma problem prawny, powinien się udawać do osoby z odpowiednimi kwalifikacjami. Niestety, to się nie dzieje i gros spraw odszkodowawczych czy frankowych jest nam zabierana z rynku. A sprawy te powinny trafić do adwokatów.

Rozumiem, iż to chodzi o to, aby zastrzec pewne czynności tylko dla adwokatów.

Obecna wolnoamerykanka w tej kwestii nie służy temu, żeby ta pomoc prawna miała „ludzką twarz” i jednocześnie, żeby była na odpowiednim poziomie. Kwestia kolejna. Honoraria adwokackie, szczególnie z urzędu, niezmienione są od wielu, wielu lat. Ciągle o tym mówimy, składane są petycje, ale nic się nie dzieje. Nieodpłatna pomoc prawna świadczona jest w starostwach, adwokaci dostają tam bardzo niskie stawki (wynagrodzenie na poziomie 1 tys. zł), gdy np. starosta otrzymuje zarobki na poziomie 25 tys. zł. A przecież adwokat musiał poświęcić osiem lat (pięć studiów i trzy aplikacji) na zdobycie swoich uprawnień. Nikt z samorządu nic z tym nie robi, adwokaci są pozostawieni sami sobie.

Tylko iż o to uregulowanie pomocy prawnej oraz o podniesienie stawek władze adwokatury zabiegają całą kadencję, a choćby dłużej.

Zabiegać można, ale my oczekujemy efektów. Przepraszam, iż tak kolokwialnie, ale nie wystarczy się ubrać w ładny garnitur i pójść na jakąś rozmowę. Przejdźmy do czynów. Trzeba to po prostu robić bardziej skutecznie, bardziej agresywnie nagłaśniać sprawę, być bardziej medialnym. Może np. adwokaci powinni zastrajkować. Jest to forma przyjęta na całym świecie – jeżeli jakaś grupa jest niezadowolona, to strajkuje. Skoro inni mogą, to czemu adwokaci nie?

Jakie pan jeszcze dostrzega problemy adwokatów?

W sądach niemieckich, do których często jeżdżę, są bardzo wygodne fotele dla adwokatów. A w sądach polskich, proszę pana, są ławy drewniane. Jak pan na takiej ławie posiedzi pięć godzin, to już pan jest tak wykończony, iż nic się panu nie chce. Dlaczego nie możemy mieć komfortu pracy? Kolejna sprawa, brak pokojów adwokackich. Kiedyś były pokoje adwokackie, ktoś stwierdził, iż to jest nieopłacalne i nie ma sensu. A jednak przydałyby się – moglibyśmy je dzielić z radcami – żeby zjeść pączka, wypić kawę, podyskutować, powiesić togę, odpocząć troszkę. W niektórych sądach, np. w Rybniku, choćby zlikwidowano już bufety, nie ma się gdzie podziać.

Inna kwestia to dostęp do akt – my musimy chodzić po czytelniach, zamawiać akta itd. Sąd niemiecki przysyła akta do kancelarii, tylko z pouczeniem, by odesłać tak samo kurierem po 14 dniach. Proszę zobaczyć, jaka to różnica w traktowaniu adwokatów. Do tego takie prozaiczne sprawy, jak choćby fakt, iż co miesiąc trzeba opłacić ZUS, wynajem kancelarii, pensje sekretarki, czasem ratę za samochód. Tutaj zastrzeżenie świadczenia pomocy prawnej tylko dla adwokatów bardzo pomoże, zwłaszcza młodym, bo na samych urzędówkach nie da się zbudować kancelarii.

A jak pan się odnosi do zakazu pracy na etacie?

Radcowie prawni wyprzedzili nas, bo mogą pracować na umowę o pracę. Ta forma zatrudnienia zapewnia byt lepszy pod każdym względem. Co miesiąc ma pan stałe wynagrodzenie, zupełnie inne składki ZUS, świadczenia związane z przyszłą emeryturą, z przyszłą rentą czy też z wypadkiem. Dziś niektórzy adwokaci dostają tak niską emeryturę, iż raczej należałoby ją nazwać stypendium. Dlatego dobrze byłoby, żeby adwokaci też mogli pracować na etacie. Innym ciekawym pomysłem byłoby wprowadzenie tzw. ubezpieczeń miejskich. Tzn. gmina ponosiłaby koszt takiego ubezpieczenia, a obywatel danego miasta korzystałby z pomocy prawnej, wskazując adwokata, z którego usług chce skorzystać – i to jest opłacane z ubezpieczenia. W Niemczech to bardzo powszechne rozwiązanie.

Czy widzi pan szanse na zwycięstwo, dołączając do wyścigu tak późno?

Koń, jaki jest, każdy widzi. Koledzy muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, czego oczekują. Uważam, iż gdybym zgłosił się pół roku czy rok temu, to nie miałoby większego wpływu na wynik. Byłem dwie kadencje radnym w Raciborzu, pierwsze wybory, zaraz po powrocie z USA, wygrałem, można powiedzieć, w cuglach.

Idź do oryginalnego materiału