Na łamach The Washington Post Jeff Stein opisuje najnowszy projekt podatkowy Partii Republikańskiej jako "znaczący zwrot" od dotychczasowej polityki prorozwojowej. Nowa ustawa, nazwana przez Republikanów "One Big Beautiful Bill", nie stawia już w centrum korporacji i inwestycji, ale bezpośrednie transfery gotówkowe dla milionów gospodarstw domowych. Część ekspertów alarmuje: to krok w stronę polityki fiskalnej podporządkowanej wyłącznie kalendarzowi wyborczemu.Reklama
Donald Trump: Od korporacyjnych ulg do populistycznych prezentów
Ustawa uchwalona przez Izbę Reprezentantów o wartości 2,4 biliona dolarów zawiera spektakularne zmiany: zwolnienie z podatków napiwków i nadgodzin, nową ulgę dla seniorów czy odpisy od kredytów na zakup amerykańskich samochodów. Jednak najdroższym elementem projektu jest trwałe przedłużenie obniżek podatków z 2017 roku dla wszystkich przedziałów dochodowych.
Tymczasem konserwatywni ekonomiści ostrzegają, iż zmiany te mają niską wartość prorozwojową. "Ustawodawcy stoją przed dylematem: jak spełnić obietnice prezydenta bez poświęcania wzrostu? Jak na razie - poświęcili wzrost" - stwierdziła Erica York z Tax Foundation cytowana przez The Washington Post.
Rachunek za populizm: deficyt i utracony potencjał wzrostu
Zwolennicy reformy liczą na pozytywny odbiór społeczny, przeciwnicy wskazują na twarde liczby. Obecna wersja ustawy może zwiększyć dług publiczny o biliony dolarów, podczas gdy jej wkład w rozwój gospodarczy - według szacunków Tax Foundation - to zaledwie 0,8 punktu procentowego PKB, czyli połowa efektu reformy z 2017 roku.
Eksperci, tacy jak Don Schneider, były główny ekonomista Komisji ds. Sposobów i Środków Izby Reprezentantów, zauważają: "Projekt ustawy zawiera rozwiązania prorozwojowe, jak ulgi na badania i rozwój czy inwestycje w sprzęt. Problem w tym, iż są to głównie przedłużenia dotychczasowych przepisów, a nie nowe inicjatywy".
Populizm zamiast strategii. Krytyka choćby wśród Republikanów
W odróżnieniu od reformy z 2017 roku, która była wynikiem lat pracy think tanków i ekspertów, obecne propozycje są efektem szybkich decyzji, często inspirowanych osobistymi doświadczeniami Donalda Trumpa. Pomysł na zwolnienie z podatków napiwków miał według samego prezydenta powstać podczas pobytu w jego hotelu w Las Vegas.
"Przegranymi są ci, którzy marzyli o reformach podatkowych rodem z białych ksiąg think tanków sprzed dekady" - mówi cytowany w artykule Washington Post analityk GOP Liam Donovan. "To nie jest 2017 rok. Dziś nie ma już na to republikańskiej publiczności."
Co dalej? Presja budżetowa i walka o Senat
Choć ustawa przeszła przez Izbę Reprezentantów, jej los w Senacie pozostaje niepewny. Każde dodanie prorozwojowych zapisów, jak sugeruje lider senackiej większości John Thune, oznacza wzrost kosztów ustawy i jeszcze większy nacisk na cięcia budżetowe w innych obszarach.
Nie brakuje też kontrowersyjnych zapisów: częściowe zniesienie limitu na odliczenia podatków stanowych i lokalnych, które - według ekonomistów - nie mają realnego wpływu na inwestycje, czy podniesienie progu podatku spadkowego do 15 milionów dolarów. "To nie są rozwiązania, które zwiększają produkcję czy inwestycje," komentuje Schneider. "To są korzyści za przeszłe zachowania - nie prorozwojowe działania."
Według oceny The Washington Post, projekt One Big Beautiful Bill może stać się symbolicznym osiągnięciem Donalda Trumpa w nowej kadencji, ale jego rzeczywiste znaczenie gospodarcze pozostaje dyskusyjne. Dla krytyków to symbol populistycznego dryfu Partii Republikańskiej. Dla zwolenników - spełnienie konkretnych obietnic dla zwykłych Amerykanów. Jak podsumowuje Kyle Pomerleau z American Enterprise Institute: "Zignorowali swoich ekspertów. Nie stworzyli realnej reformy. Zamiast tego - rozdają ulgi podatkowe gospodarstwom domowym".
Agata Jaroszewska