Polskie wojsko i marynarka wojenna zareagowały na podejrzane manewry rosyjskiego statku w pobliżu podmorskiego kabla energetycznego łączącego Polskę ze Szwecją. Premier Donald Tusk potwierdził, iż do incydentu doszło w maju, a na miejsce wysłano niszczyciel ORP Heweliusz oraz patrol lotniczy, co zmusiło jednostkę do odwrotu. Chodziło o tankowiec Sun z tzw. floty cieni, pływający pod banderą Antigui – wykorzystywany przez Rosję do obchodzenia międzynarodowych sankcji.
W maju br. doszło do incydentu, który ponownie kieruje uwagę Europy na wrażliwą infrastrukturę energetyczną Morza Bałtyckiego. Jak poinformował premier Donald Tusk, polskie siły zbrojne zareagowały na podejrzaną aktywność rosyjskiego statku w pobliżu strategicznego kabla energetycznego łączącego Polskę ze Szwecją.
Statek o nazwie Sun, pływający pod banderą Antigui, zbliżył się do 600-megawatowego połączenia między Karlshamn a Ustką. Obiekt ten odgrywa kluczową rolę w wymianie energii między Polską a Szwecją. Po przeprowadzeniu patrolu lotniczego oraz skierowaniu w rejon incydentu okrętu ORP Heweliusz, jednostka oddaliła się w kierunku rosyjskiego portu.
Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz nazwał sytuację poważną, wskazując, iż Bałtyk staje się coraz bardziej newralgicznym punktem na mapie Europy. „To, co wydarzyło się w maju, potwierdza, iż infrastruktura krytyczna w regionie jest realnym celem. Musimy być przygotowani na każdy scenariusz” – mówił minister.
Jak podaje Reuters, choć system energetyczny nie odnotował zakłóceń, a przesył prądu do Szwecji utrzymał się na poziomie ponad 600 MW, incydent wpisuje się w szerszy kontekst: od czasu wojny w Ukrainie rośnie liczba sabotaży i ataków na infrastrukturę podmorską – od gazociągów po światłowody.
Zarówno Polska, jak i NATO, zapowiadają twardą odpowiedź na każde działanie, które może zagrażać bezpieczeństwu energetycznemu i strategicznemu regionu. Również władze Szwecji potwierdziły gotowość do działania w razie eskalacji sytuacji.
fot: ilustracyjne, envato.elements