Niedawno ZUS przedstawił sprawozdanie z realizacji przepisów o rencie wdowiej, która weszła w życie na początku tego roku, a pierwsze wypłaty ruszyły w lipcu. Dwie główne przyczyny odmowy to zbyt wysoka kwota świadczenia aktualnie wypłacanego (powyżej trzykrotności kwoty najniższej emerytury) oraz nabycie prawa do renty rodzinnej po zmarłym małżonku wcześniej niż 5 lat przed osiągnięciem powszechnego wieku emerytalnego. Szczególnie ta druga przesłanka wzbudza sporo kontrowersji. Planowane są w najbliższym czasie zmiany w tym zakresie?
Limit świadczeń w zbiegu był od początku obecny w projekcie obywatelskim. Dlaczego? Bo podstawowym celem renty wdowiej jest zapobieżenie degradacji ekonomicznej gospodarstw emerytów wskutek śmierci współmałżonka. Gdy umiera osoba najbliższa, zawsze następuje zmiana sytuacji finansowej gospodarstwa domowego. Zmiana ta jest jednak różna: jeżeli ktoś pobiera wysoką emeryturę, np. 10 tys. zł, mniej dotkliwie odczuwa utratę świadczenia zmarłego małżonka. Dlatego ustawa wprowadza maksymalną wysokość emerytury i renty rodzinnej, które można łączyć na zasadzie renty wdowiej. Z kolei wymóg owdowienia nie wcześniej niż 5 lat przed osiągnięciem powszechnego wieku emerytalnego to miara tego, jak długo utrzymują się konsekwencje ekonomiczne śmierci zmarłego małżonka. Inaczej jest wtedy, gdy mąż lub żona umiera 12 lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego, bo wtedy wdowiec lub wdowa może jeszcze poprawić swoją sytuację ekonomiczną. Inaczej jest natomiast, gdy śmierć następuje bezpośrednio przed osiągnięciem wieku emerytalnego. O poprawę własnej sytuacji ekonomicznej jest już wtedy bardzo trudno. Rozumiem poczucie rozczarowania, gdy owdowienie nastąpiło kilka przed ustawowymi 5 latami, np. 6 lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Takiego rozwiązania w pierwotnej wersji projektu, pod którym my jako Lewica zbieraliśmy podpisy, rzeczywiście nie było.
Więc może warto to zmienić?
To nie jest takie proste. choćby w takim wariancie ustawa wywołuje bardzo duże skutki finansowe. To jeden z największych projektów socjalnych tego rządu. W tym roku wydamy na niego ponad 4 mld zł, w kolejnym 8 mld zł, a jeszcze w następnym choćby 14 mld zł. Wdrożenie tych zmian wymagało kompromisów z ministrem finansów. I ten warunek 5 lat nim jest. Mogę dzisiaj zapowiedzieć, iż w 2028 roku usiądziemy i zastanowimy się, czy możemy podwyższyć procent drugiego świadczenia z 25 proc. na więcej oraz dokonamy całościowego przeglądu przesłanek przyznania renty wdowiej. Ten przegląd jest obowiązkiem ustawowym i na pewno będzie on okazją do dyskusji o zmianach w rencie wdowiej.
Nie rozważaliście państwo zastąpienia obowiązku pozostawania we wspólności małżeńskiej przesłanką prowadzenia wspólnego gospodarstwa domowego? Otworzyłoby to osobom żyjącym w nieformalnych związkach prawo do skorzystania z renty wdowiej.
Renta wdowia nie jest nowym świadczeniem, tylko regułą zbiegu emerytury oraz renty rodzinnej. I właśnie warunki nabycia tego drugiego świadczenia są kluczowe. Dzisiaj nie możemy nabyć prawa do renty rodzinnej po osobie, z którą prowadziliśmy wspólne gospodarstwo domowe, a która nie była małżonkiem lub inną osobą wskazaną w ustawie emerytalnej, z reguły członkiem rodziny. Jako Lewica byśmy bardzo chcieli, żeby to świadczenie było nabywane także po partnerze czy partnerce. Takie zmiany przygotowała Katarzyna Kotula w przepisach wprowadzających ustawę o związkach partnerskich. Przyjęcie tych regulacji problem by rozwiązało.
Wysokie wydatki powodują też wypłaty tzw. groszowych emerytur. ZUS informuje o dużym wzroście cen za przekazy pocztowe od tego roku, co tylko potęguje problem. Pracujecie nad jego rozwiązaniem?
Są emerytury wypłacane w wysokości dwóch groszy osobom, które pracowały w życiu przez jeden dzień. Takich świadczeń nie jest dużo, natomiast rzeczywiście koszty ich obsługi znacząco przekraczają samą ich wysokość. Zgadzam się, iż to jest nieracjonalne. Będziemy chcieli zaproponować rozwiązanie, które zakładałoby, iż te najniższe świadczenia byłyby wypłacane nie co miesiąc, a co kwartał.
Ale takie osoby zachowywałyby status emeryta?
Tak. Z nim wiążą się liczne uprawnienia, jak choćby prawo do ubezpieczenia zdrowotnego. Rodzinom tych emerytów po ich śmierci przysługuje prawo do zasiłku pogrzebowego i renty rodzinnej. Emeryci groszowi mogą też otrzymać trzynastkę i czternastkę.
Pytanie, czy zasadnie?
Uważam, iż tak. Nie są to świadczenia ubezpieczeniowe, a mają charakter socjalny. My nie planujemy żadnych zmian w przepisach, które je regulują.
Nie obawiacie się wystąpienia zjawiska tzw. turystyki emerytalnej? Obecne zasady powodują też, iż obywatel np. Niemiec, po jednym dniu pracy w Polsce też otrzyma to świadczenie po osiągnięciu naszego wieku emerytalnego.
Nie obserwujemy takich sytuacji. Wiem, iż takie historie budzą emocje, ale ryzyko ich wystąpienia jest naprawdę marginalne i wydaje mi się, iż nie są warte interwencji legislacyjnej.
Zdecydowaliście się zrealizować pomysł tzw. wakacji składkowych, ale z moich rozmów z przedstawicielami przedsiębiorców wynika, iż oni najbardziej czekają na zmiany w wypłacie wynagrodzenia chorobowego. Kiedy mogą się ich spodziewać?
Ministerstwo rodziny odrobiło pracę domową: przygotowaliśmy projekt przepisów, który przewiduje wypłatę zasiłku chorobowego przez ZUS od pierwszego dnia niezdolności do pracy. Zaproponowaliśmy przy tej okazji rozmowę o tym, czy nie nadszedł już czas, aby nieco podnieść sam zasiłek chorobowy. Dzisiaj wynosi on – z wyjątkami – 80 proc. podstawy wymiaru. Jakiś czas temu zrezygnowaliśmy z progu 70 proc. dla zwolnień szpitalnych, więc chcieliśmy przy tej okazji zastanowić się, czy świadczenie, które pobieramy podczas zwolnienia, nie mogłoby być wyższe. Projekt, zresztą w kilku wariantach, skierowaliśmy do Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów. Jesteśmy po dwóch dłuższych dyskusjach w tych sprawach na jego posiedzeniach. Do końca kadencji mamy 2,5 roku, więc pozostało sporo czasu w podjęcie tego tematu. Natomiast decyzja, kiedy to nastąpi, pozostaje poza resortem rodziny. Tu najważniejsze jest stanowisko Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów oraz ministra finansów i gospodarki, to on w końcu uzupełnia deficyt w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Natomiast – od początku o tym mówiliśmy – aby wdrożyć taki projekt, należy w pierwszej kolejności przeprowadzić reformę orzecznictwa lekarskiego w ZUS oraz zwolnień chorobowych. I na tym się w tej chwili koncentrujemy. Myślę, iż jeszcze w tym miesiącu projekt tej reformy może zostać przyjęty przez rząd i skierowany do Sejmu.
Wracając jeszcze do kwestii wypłaty wynagrodzenia chorobowego, wspomniał pan o różnych wariantach tego rozwiązania. Co konkretnie proponujecie?
Analizowaliśmy różne warianty: od takiego, który dotyczy wszystkich płatników, do takiego, który obejmuje mniejsze podmioty. W żadnym z wariantów nie przewidywaliśmy podwyższenia składki chorobowej i to się nie zmieni. Ona wynosi w tej chwili 2,45 proc. i tyle powinno zostać.
Z raportów ZUS dotyczących absencji chorobowej wynika wzrost liczby zaświadczeń lekarskich jednodniowych. Czy aby zaradzić temu problemowi resort rozważa np. rozwiązanie polegające na braku odpłatności za krótkoterminowe zwolnienia?
W żadnym wypadku. Niezdolności do pracy mają różne przyczyny i są też takie, które realizowane są jeden czy dwa dni. Nie jest to jednak równoznaczne z nieprawidłowym korzystaniem z L4. Mogę zatem zapewnić, iż żadnych zmian na niekorzyść ubezpieczonych nie planujemy.
W rewizji KPO zrezygnowaliście z oskładkowania wszystkich zleceń, na rzecz rozszerzenia kompetencji Państwowej Inspekcji Pracy do przekształcania pozornych umów cywilnoprawnych w umowy o pracę. Dlaczego?
Nowa propozycja będzie skuteczniej oddziaływać na to, jak funkcjonuje rynek pracy. Cały czas mamy do czynienia ze zjawiskiem zatrudniania osób do pracy podporządkowanej na podstawie umów cywilnoprawnych. Chcemy temu zjawisku przeciwdziałać, bo jest to nie tylko niezgodne z prawem, ale psuje też rynek pracy. Dzisiaj inspektor pracy może skierować do pracodawcy wystąpienie lub wydać mu polecenie, aby zatrudnił daną osobę w stosunku pracy, a nie na umowie cywilnoprawnej. Te środki są niewiążące dla pracodawcy. Inspektor może też wytoczyć na korzyść zleceniobiorcy powództwo o ustalenie istnienia stosunku pracy. Środek ten stosuje się rzadko, gdyż z punktu widzenia inspekcji wiąże się z dużym nakładem pracy, a nie zawsze kończy się powodzeniem. Stąd pomysł nadania inspektorom uprawnienia do przekształcania stosunku cywilnoprawnego w umowę o pracę w drodze decyzji administracyjnej. Planujemy też wzmocnienie PIP polegające na większej elektronizacji postępowań kontrolnych. Będzie łatwiej i inspektorom, i pracodawcom.
Nie obawiacie się państwo, iż nowe uprawnienia mogą spowodować lawinę spraw w sądach, w których pracodawcy będą podważać decyzje inspektorów? Stany faktyczne w takich sprawach są często skomplikowane.
Mamy gwarancję prawa do sądu w konstytucji. Ona obejmuje możliwość zainicjowania kontroli decyzji administracyjnej. Decyzja inspektora będzie ingerować w stosunki cywilnoprawne i stosunki pracy, więc przewidziane będzie odwołanie od niej do sądu powszechnego. Odpowiadając na pytanie: nie obawiamy się lawiny spraw w sądach z tego tytułu. Dzisiaj też pracodawca może się odwołać od decyzji inspektorów w różnym zakresie i sądy nie są tymi sprawami mocno obciążone.
Na jakim etapie są prace nad tym rozwiązaniem?
Złożyliśmy wniosek o wpis do wykazu prac legislacyjnych rządu (we wtorek założenia do projektu pojawiły się w wykazie – przyp. red.) Następnie projekt zostanie skierowany do uzgodnień międzyresortowych, konsultacji i opiniowania.
ZUS pochwalił się niedawno na naszych łamach, iż rząd dał zielone światło dla wdrożenia tzw. jednolitego pliku ubezpieczeniowego (JPU). To prawda?
Tak. Pracujemy nad projektem ustawy, skierowaliśmy właśnie wniosek o wpis do wykazu prac legislacyjnych rządu. Proces wdrożenia JPU potrwa kilka lat. Chcemy, żeby przebiegał w dwóch etapach: najpierw udostępnimy go samozatrudnionym, a potem – wszystkim płatnikom. Idea jest taka, żeby zrezygnować ze wszystkich dokumentów rozliczeniowych na rzecz JPU. Płatnik będzie przekazywał wyłącznie te dane, których ZUS nie ma i nie może ich pozyskać z innych źródeł. Obliczenie należnych składek zostanie przesunięte z płatnika na organ rentowy, który wystawi dokument do zapłaty i który od razu odeśle nas do bankowości elektronicznej.
Czy w tym roku jest szansa na zrealizowanie tego rozwiązania choćby dla tych najmniejszych płatników?
Nie ma. To jest bardzo duże przedsięwzięcie od strony legislacyjnej i technicznej. W docelowym modelu chcielibyśmy, aby ZUS zaciągał dane z programów kadrowo-płacowych płatników składek. Sam proces legislacyjny zaplanowaliśmy na rok, czyli do przyszłych wakacji. Koniec wdrożenia pod względem technicznym przewidujemy na koniec 2030 roku, a dla mniejszych płatników – na początek 2028 roku.
To nowe narzędzie będzie obejmowało składki na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne?
Chcielibyśmy, żeby tak było. Na pewno będą to składki na ubezpieczenia społeczne. Zobaczymy, jak uda się ze składką zdrowotną. To jest adekwatność resortu zdrowia i NFZ, ale liczę na to, iż uda się to zintegrować.
Na podpis prezydenta czeka ustawa o czerwcowych emerytach z lat 2009-2019. Ostatecznie jednak przepisy, które trafiły do Sejmu i zostały przyjęte przez parlament nie przewidują wyrównania wysokości ich świadczeń za minione lata. Dlaczego?
Wyrównanie musi być zawsze zakotwiczone w art. 77 ust. 1 konstytucji. Przewiduje on prawo do naprawienia szkody wyrządzonej przez niezgodne z prawem działanie państwa. Tą ustawą rozwiązujemy problem wysokości świadczeń osób, które przechodziły na emeryturę w czerwcu. Z niezgodnym z prawem ustaleniem wysokości emerytury mamy do czynienia w dwóch przypadkach. Po pierwsze, gdy podstawa prawna ustalenia tej wysokości jest niezgodna z ustawą zasadniczą. Po drugie, gdy ZUS nieprawidłowo stosuje przepisy, ustalając prawo do świadczenia i jego wysokość. Tymczasem w przypadku emerytur czerwcowych nie spełniła się żadna z tych przesłanek. Źródłem problemu był przepis ustawy emerytalnej, zgodnie z którym o ile wysokość emerytury była ustalana w czerwcu, kwota składek poddana ostatniej waloryzacji rocznej nie podlegała dodatkowym waloryzacjom kwartalnym. A to często oznaczało niższe, choćby o kilkanaście proc., świadczenie. Przepisy dotyczące zarówno wskaźnika, jak i schematu waloryzacji nie zostały zakwestionowane ani przez Trybunał Konstytucyjny, ani też przez sądy. Są one zgodne z konstytucją. ZUS zastosował je prawidłowo. Kwestia emerytur czerwcowych nie jest problemem prawnym, tylko faktycznym. W określonych warunkach gospodarczych, które wystąpiły w konkretnych latach, ten wskaźnik i schemat waloryzacji zareagował niekorzystnie dla ubezpieczonych. Jednak wcale tak nie musiało być. W świetle analiz ekonomicznych, które przeprowadziliśmy w ministerstwie, przy tym wskaźniku i schemacie waloryzacji możliwy był taki scenariusz, choć nie był bardzo prawdopodobny, iż przejście na emeryturę w czerwcu nie byłoby niekorzystne. Ziściłby się on w przypadku deflacji i niskiego przypisu składek na ubezpieczenie emerytalne. Wtedy ten czerwiec nie byłby aż tak zły, jak okazał się w latach 2009-2019. Z tych powodów nie powstało tu prawo do naprawienia szkody. Dlatego nie widzimy przestrzeni do wyrównania. Natomiast chcemy potraktować równo wszystkich emerytów czerwcowych, to znaczy, żeby wobec każdej takiej osoby mogła być zastosowana zasada, iż ustala się jej emeryturę tak jak w maju, o ile jest to dla niej korzystniejsze.
To prawda, iż konstytucyjność wspominanego przepisu nie została zakwestionowana. Ale czy nie chcieliście państwo po prostu wynagrodzić ludziom faktu, iż często nieświadomie wpadali w niekorzystny schemat?
Uważamy, iż równe potraktowanie emerytów czerwcowych polega na tym, iż każdy z nich ma prawo do emerytury tak, jakby przeszedł na nią w maju. Sens tego mechanizmu, który zaproponowaliśmy, jest taki sam, jak tego, który w odniesieniu do emerytów czerwcowych przyjęto w 2021 r. i w 2020 r.
Czyli kwestie finansowe nie zaważyły na braku wyrównania dla tej grupy?
Każda zmiana w systemie emerytalnym, czy szerzej w prawie ubezpieczeń społecznych, wywołuje skutki finansowe. Rząd i minister, który przygotowuje projekt ustawy, muszą brać je pod uwagę. Co więcej, jesteśmy zobowiązani do ich obliczania, bo musimy przygotować ocenę skutków regulacji na potrzeby rządowego procesu legislacyjnego. Dlatego oczywiście analizujemy poszczególne rozwiązania także w takim kontekście. Natomiast w tym przypadku po prostu poruszamy się w przestrzeni wyznaczonej przez konstytucję i przepisy prawa.
Ale to nie są jedyne rozwiązania, na które czekają seniorzy. Kiedy wcześniejsi emeryci z innych roczników niż 1953 mogą spodziewać się zakończenia prac nad projektem, który rozwiązuje ich problem?
Jeżeli chodzi o sprawę emerytów wcześniejszych, którym pomniejszono kapitał do emerytury powszechnej o kwoty wcześniej pobranych świadczeń, to sprawa jest trudna i złożona. Są to osoby w korzystniejszej sytuacji niż większość świadczeniobiorców. Po pierwsze, przynależą one do nowego systemu emerytalnego, ale mogły skorzystać z możliwości przejścia na emeryturę wcześniejszą zgodnie z zasadami starego systemu. Są one z reguły bardziej korzystne.
Po drugie, miały możliwość przejścia na emeryturę po emeryturze. Patrząc z perspektywy konstytucyjnej, ryzyko emerytalne ziszcza się tylko raz i ono zostało zrealizowane w przypadku tych osób przez przejście na wcześniejsze świadczenie. Możliwość przechodzenia kilkakrotnie na emeryturę to wybór ustawodawcy. Konstytucja tego nie gwarantuje. Przejście na emeryturę wcześniejszą przez długi czas nie miało wpływu na kapitał, na podstawie którego obliczana była emerytura powszechna. W efekcie dochodziło do absurdu: im dłużej ktoś pobierał emeryturę wcześniejszą, tym większa była jego emerytura powszechna, ponieważ kapitał do niej nie był pomniejszany, a przeciwnie – rósł, bo był corocznie waloryzowany. W 2012 r. tę ostatnią regułę zmieniono – i słusznie, co zresztą rekomendował Sąd Najwyższy, a nie zakwestionował tego Trybunał Konstytucyjny. Zrobiono to jednak dość niefortunnie, bo wprowadzono bardzo krótkie vacatio legis, które naruszyło zasadę zaufania obywateli do państwa. Niekonstytucyjność w tym przypadku polegała na tym, iż część osób została zaskoczona konsekwencjami swojego wyboru: w chwili, gdy decydowały się przejść na emeryturę wcześniejszą, nie wiedziały, iż będzie miało to wpływ na wysokość ich emerytury powszechnej, a w konsekwencji – iż nie zawsze przejście z emerytury wcześniejszej na emeryturę powszechną będzie korzystne lub tak sprzyjające, jak się tego spodziewały.
Tu dochodzimy do clou problemu, tj. w jaki sposób zrekompensować tym osobom źle skonstruowane vacatio legis?
Kobiety z rocznika 1953 zostały pokrzywdzone w sposób absolutnie skandaliczny, ponieważ na kilka miesięcy przed przejściem na emeryturę powszechną dowiedziały się, iż kapitał przy jej obliczeniu zostanie im pomniejszony o uprzednio pobrane świadczenie wcześniejsze. W efekcie choćby gdyby postanowiły zawiesić prawo do emerytury wcześniejszej, to te kilka miesięcy z czysto ekonomicznego punktu widzenia nic by w zasadzie nie zmieniło. Jednak element zaskoczenia tym skutkiem w innym stopniu dotyczył np. osób, które dowiedziały się o tym 6 lat przed osiągnięciem powszechnego wieku emerytalnego. Gdyby taka osoba zdecydowała się zawiesić emeryturę wcześniejszą, miałoby to olbrzymi wpływ na to, jak wygląda jej świadczenie w powszechnym wieku. Dlatego musimy dostosować sposoby łagodzenia tego źle ukształtowanego vacatio legis do wielkości szkody, która tym osobom została wyrządzona, i tego, czy i w jakim zakresie realnie miały one wpływ na zmianę swojej sytuacji. Projekt jest też trudny pod względem finansowym: kosztuje więcej niż emerytury czerwcowe. W tym wariancie, który mamy teraz, to jest pół miliarda złotych rocznie.
Kiedy przepisy zostaną przyjęte przez rząd?
Projekt jest w tej chwili w uzgodnieniach międzyresortowych, konsultacjach publicznych i opiniowaniu. Planujemy, iż przepisy wejdą w życie od połowy 2026 r., a proces legislacyjny zakończymy pod koniec bieżącego roku. Już teraz jednak wiem, iż zajdą w nim pewne zmiany.
Jakie?
Prawdopodobnie poszerzymy katalog uprawnionych o rocznik 1960. Okazało się bowiem, iż jeżeli ktoś wcześniej zaczął niektóre prace, to również – pobierając emeryturę wcześniejszą – mógł odczuć niekorzystne skutki przepisów z 2012 r.
Ten katalog, mam wrażenie, może być problematyczny. Nie obawiacie się, iż pominięte roczniki będą go kwestionować przed sądami?
My chcemy wyłapać wszystkich wcześniejszych emerytów, którzy mogli odczuć negatywne skutki błędnego ukształtowania vacatio legis ustawy z 2012 r., a jednocześnie nie należą do grupy, która miała kilkanaście lat na decyzję o zawieszeniu emerytury wcześniejszej. To było kryterium, którym się posługiwaliśmy. Na pewno w rządowym procesie legislacyjnym będziemy się jeszcze dokładnie przyglądać zakresowi podmiotowemu tej ustawy.
Dr hab. Sebastian Gajewski jest podsekretarzem stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.